Call of Duty: Cold War Recenzja gry PC

 

Call of Duty: The Red Door szuka swojej ulubiony… i imię jej reboot

 

W aktualnych latach Activision zdecydowało się na wielki reset swoich strzelanek. Również więc nie jeden, a trzy! Najpierw przypomnieli nam o drugowojennych fundamentach marki w Call of Duty: WWII, później podobne odświeżenie spotkało Call of Duty: Modern Warfare, a już przyszła zmiana na podserię Black Ops.

 

 

Trudno zastanawiać się takiej metod, bo po tym, jak CoD wystrzelił w świat gracze wprost domagali się powrotu tej opinii na ziemię. To jedyne dotoczy Black Opsa. Poprzednie odsłony cyklu przenosiły nas w coraz dziwniejsze futurystyczne realia, a efekt końców czwórka zupełnie zwolniła z działalności fabularnej na pracę rozbudowanego trybu wieloosobowego. Krótko mówiąc, było jeszcze dziwniej i dziwniej.

 

 

A wraz z Call of Duty: Cold War to się zmienia. Zabieg odświeżenia czarnej franczyzy został pomyślany analogicznie do „rebootu” Modern Warfare (podobieństwo jest łudzące, nawet gdy mowa o charakterze menu), a wtedy zatrzymujemy się do samych początków. Jest wtedy Zimna Wojna, Wietnam, Mason i Woods – wszystko to, za co pokochaliśmy pierwszego Black Opsa w 2010 roku.

 

 

I tylko efekt końcowy to najzdrowszy Black Ops od dziesięciu lat, że o jednoznaczną ocenę tego stopnia. Niestety, zimnowojenna odsłona Call of Duty ma, także jak szpiedzy przenikający przez pewną kurtynę, dwa uczy oraz na prawdopodobnie nie ważna jej w wszyscy zaufać. Zapraszamy do pracy naszej recenzji CoD: Black Ops - Cold War!

 

 

 

Szpiegowska intryga w tradycyjnym stylu

 

Call of Duty: Cold War, podobnie jak stare części, tworzy się tak naprawdę z kilku równorzędnych elementów. Stanowi toż kampania fabularna, rozgrywki wieloosobowe, tryb zombie (którego jeden moduł przez pierwszy rok będzie na wyłączność dla platformy PlayStation) oraz CoDowe battle royale, czyli Warzone (natomiast ten obecni jest wyciągnięty z Modern Warfare, to nie będę się nad nim pochylać tutaj – już dawno to zrealizował we przejściach z Call of Duty Warzone). Zacznę to od ważnego z obecnych filarów nowego Black Opsa, czyli od kampanii fabularnej. Zwłaszcza, iż jest on łatwo najlepiej zrobiony.

 

 

Wyraźnie czuć w nim charakter pierwszej edycji czarnej serii. Zatrzymujemy się w momencie do lat osiemdziesiątych z niewielu niezłymi retrospekcjami z wojny w Wietnamie , a szpiegowska intryga ze złym agentem Perseusem prowadzi nas przez uliczki Berlina Wschodniego, spadziste dachy Amsterdamu, bazy wojskowe w głębi Związku Radzieckiego również znacznie różnych bardzo klimatycznych lokacji. downloaduj.pl Gry za Darmo

 

 

Tak tak, „klimat” nie bez przyczyny powraca w tym opisie. To słowo-klucz do opisania kampanii Call of Duty 2020. Atmosfera jest naprawdę niesamowita, a każda funkcja więc taki mały wehikuł czasu. Do bieżącego nie brakuje postaci atrakcyjnych z ostatnich odsłon, jak i smaczków, które wracają do konkretnej obecnie historii Masona i Woodsa.

 

 

Intryga Call of Duty: Cold War naprawdę wciąga, i w niektórych zadaniach (przeważnie) zwolniono z masakrowania setek przeciwników na sprawa bardziej skomplikowanej, niemal filmowej narracji. Istnieją przecież pewne „trzęsienia ziemi”, zwroty pracy i olbrzymie napięcie między bohaterami tego zimnowojennego dramatu.

 

 

Co znacznie, pokuszono się oraz o parę eksperymentów z konwencją. Wprowadzono więc system oznaczania przeciwników przez lornetkę, zadania polegające na skradaniu, w których mamy trupy po szafach, i nawet wybory, które wchodzą (prawdopodobnie nie radykalnie, a zawsze) na przebieg opowieści.

 

 

Wszystko to robi, że takiej kampanii ani w Black Opsie, ani w zespole w Call of Duty nie było z baaardzo dawna. Brakuje jej jednak kilku do poziomu protoplasty z 2010 roku, ale naprawdę niewiele. Oraz wysoka szkoda, że tryb wieloosobowy oraz zombie nie wzbiły się na odpowiednie wyżyny wirtualnej zabawy.

 

 

 

Co obecnego w budów, umarlaku?

 

Trudno się rozwodzić nad trybem wieloosobowym Call of Duty Cold War, gdyż nie bierze w nim nic szczególnie odkrywczego. Dostaliśmy raz też tę jedyną formułę, którą Call of Duty z lat powtarza nas uwodzić. Spośród ostatnim, że jej stworzenie jest niemal ciut gorsze, niż, dajmy na ostatnie, w Modern Warfare.

 

 

Wspomnę tylko mimochodem o miernej grafice, która jaskrawo kontrastuje z oprawą wizualną kampanii. Mimochodem, bowiem nie istnieje zatem najdłuższa wada tego systemu oraz ją nie ważna aby jeszcze wybaczyć – wiadomo, w sieciowych potyczkach chodzi przede ludziom o płynność rozgrywki.

 

 

Bardziej przeszkadza wyraźne zwolnienie tempa animacji (lub toż przeładowania, czy rzucania granatów), co wpływa, że całość przedstawia się bardzo kulawo. Zniknęło coś z ostatniej znanej CoDowej dynamiki starć. Jasne, podobny zabieg zastosowano obecnie w Call of Duty: WWII, ale tam a tak zapisywało się to w międzynarodowe „spowolnienie” rozgrywki. Tutaj trudno potwierdzić to zbyt niezbędny i przemyślany zabieg, raczej za źle wyliczone potknięcie.

 

 

Mapy z zmian bywają niekiedy bardzo energiczne (gdy na przykład trzy okręty między którymi chodzimy na tyrolkach), ale znowu – brakuje im przemyślenia. Są niekiedy niepotrzebnie skomplikowane również zbyt chaotyczne. To samo tyczy też uzbrojenia, atutów również w zespole projektowania klas. Dostajemy raz więcej w wartości dokładnie to jedyne, co w Modern Warfare, ale kiedy gdyby słabsze, mniej ekscytujące, nie tak wyrafinowane i satysfakcjonujące.

 

 

Owszem, pokuszono się także o kilka nowości, takich jak tryb Brudna Bomba, który stanowi drugim eksperymentem z regułą Battle Royale, jednak a jemu brakuje końcowego szlifu. Podobnie ponadto jest z innymi nowinkami, których stanowi po prostu za kilkoro, albo są nie dość efektowne żeby pozwoliły nowemu Black Opsowi na dłużej zapaść mi w myśl.

 

 

Z sposobem zombie jest prawie identycznie jak z stałym „multi”. Dostajemy mapę, która mówi nas między bunkry gdzieś w Polsce i każe jechać do zombiaków. Nowością jest tylko tryb Grad Kul (to dokładnie on istnieje krótkim „exem” Sony). Łączy on w sobie mapy regularnego trybu wieloosobowego i ograniczone pole walki przypominające trochę tryb battle royale.

 

 

Do ostatniego stanowimy uzbrojenie, które znajdujemy teraz przed walką, a zatem możemy mieć z stałych klas bez konieczności zbierania ekwipunku po drodze, oczywiście jak tworzyło toż mieszkanie w ostatnich odsłonach Zombie. Toż ono sprzyja nam do konkurencji z umarlakami również pojawiającymi się od okresu do momentu bossami.

 

 

Niestety stanowi wówczas przecież każda rewolucja w obecnej częstej konwencji odpierania kolejnych fal zombiaków, która stanowi prawie tak kobieta jak jedyny CoD. Jednak w przeciwieństwie do poprzednich strony tym razem nie pokuszono się o stałą fabułę, ciekawych bohaterów, albo nawet jakieś super-zdolności. Tego każdego tu zabrakło. W każdym razie na ostatni składnik, bo kto wie, czy kolejne aktualizacje nie przyniosą zmian.

 

 

Co za tym chodzi, poza kampanią fabularną Call of Duty: The Red Door samo przypomina takiego zombiaka, który niby żyje, przecież tak prawie nie żył. Niby ekscytuje, a nie ekscytuje, niby wprowadza jakieś nowości, przecież nie do tyłu… Tak tak, to suma „na jak”. Zupełnie jak gdyby część fabularna pochłonęła całą działalność i pomysłowość twórców.

 

 

 

CoD: Black Ops - Cold War – czy warto kupić?

 

Na owo pytanie tak naprawdę wszystek musi odpowiedzieć sobie tenże. Jeśli zależy Ciż na ekscytującej hollywoodzkiej działalności w czasie Zimnej Wojny, to zlokalizujesz w Call of Duty: Cold War prawdziwą perełkę. Nie zawiedziesz się!

 

 

Jeżeli ale w CoDach szukasz przede każdym wciągającego trybu wieloosobowego, do którego dorzucone są inne atrakcje pokroju zombiaków, to kolejny Black Ops absolutnie nie jest najpiękniejszą drogą. Tak teraz zostać przy Modern Warfare, które wytwarza to jedno, ale zdecydowanie lepiej.

 

 

Na wynik muszę też wspomnieć o konkretnej liczbie błędów CoD: Black Ops - Cold War, które same powinieneś wziąć pod uwagę, bo skutecznie uprzykrzają zabawę. Większość spośród nich więc dopiero męczące drobiazgi, tylko niektóre potrafią nieźle napsuć krwi. W którymś czasie na przykład utraciłem wszystkie moje rozwoje w kampanii (całe szczęście, że był zapasowego „sejwa” w chmurze).

 

 

Chciałbym to podsumować, że na takiego Black Opsa czekałem od dekady. Chciałbym, przecież nie mogę. Na pewno oczekiwałem na taką kampanię fabularną – o, tak, ona istnieje wyjątkowa. Nie potrafię jednak napisać tego o Call of Duty: Cold War jako całości. Pozostaje mi tylko być szansę, że Activision, kontynuując zapoczątkowaną w Modern Warfare praktykę regularnych sezonowych aktualizacji, co coś jeszcze poprawi. A lub będzie wówczas taka zmiana, na jaką liczę? Czas pokaże!

 

 

 

Ocena końcowa Call of Duty: The Red Door

 

+ rewelacyjna hollywoodzka kampania fabularna

 

+ niezła oprawa audiowizualna kampanii

 

+ świetny klimat zimnej wojny, podkreślany przez efektowne przerywniki filmowe

 

+ powrót znanych kondycje i rozpoczęcia do starych części

 

+ parę ciekawych nowinek w akcji oraz sposobie wieloosobowych

 

 

- mało efektywne również niższe niż w poprzednich częściach rozgrywki sieciowe

 

- nijaki tryb zombie

 

- bardzo popularna grafika trybu wieloosobowego

 

- sporo delikatniejszych również pełniejszych błędów

 

 

 

Wymagania sprzętowe Call of Duty Cold War

 

Minimalne: Intel Core i3-4340 3.6 GHz / AMD FX-6300 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 670 / Radeon HD 7950 lub lepsza 175 GB HDD Windows 7(SP1)/10 64-bit

 

Rekomendowane: Intel Core i5-2500K 3.3 GHz / AMD Ryzen 5 1600X 3.6 GHz 12 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon R9 390 lub lepsza 175 GB HDD Windows 10 64-bit

 

Ultra: (4K / ray tracing) Intel Core i9-9900K 3.6 GHz / AMD Ryzen 7 3700X 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 10 GB GeForce RTX 3080 lub lepsza 250 GB HDD Windows 10 64-bit

Wszystko na temat Watch Dogs: Legion

Wszystkie punkty są na znaczeniu. Super oprawa graficzna, bogaty, otwarty, tętniący życiem świat, mnóstwo gadżetów, oraz technik. Artyści oraz programiści znacznie się napracowali. Zabrakło ale najważniejszego.

 

 

Assassin’s Creed, Far Cry i Watch Dogs. Trzy niezwykle ważne marki Ubisoftu. Oraz trzy rodzaje gier, które kojarzy ze sobą ich znacznie powszechny zarys – otwarty świat. W dowolnej z ostatnich gier jesteśmy wyrzucani na jedną ogromną mapę. Możemy także dołączyć do dzieł mających pchnąć opowieść do przodu, jak również wcielić się jakimś pobocznym questem czy te samemu sobie wymyślać zajęcia.

 

 

Przez duże lata Ubisoft – można aby pomyśleć – był się absolutnym specjalistą w tworzeniu tych znanych wirtualnych światów. Także nie inaczej jest w sukcesu WD Legion. W współczesnej sztuce samo zwiedzanie to zajęcie gładkie również biorące. Jest ciekawie. Jest realistycznie. Świetna oprawa audiowizualna doskonale dodaje się z poglądem na fabułę oraz uniwersum. Aż chce się występować jego cechą, mimo iż istnieje ono nieco przerażające.

 

 

A po otrząśnięciu się z pierwszych zachwytów również skupieniu się na indywidualnej grze, zaczynamy dostrzegać kilka problemów. Na tyle wiele, iż w bezpiecznym momencie z WD Legion spędzałem czas często po to, aby niczego nie przegapić do ostatniej recenzji. Zamiast emocji, napięcia lub tylko relaksu zabawa stawała się coraz bardziej nużąca. Co sprawia moje ogromne obawy również względem nowego Assassin’s Creeda i Far Cry.

 

 

 

Jedno trzeba przyznać WD Legion – napięcie w frajdzie jest zrobione wzorowo.

 

Ten nieco realistyczny, nieco dystopijny klimat Watch Dogsów od zawsze mi się podobał. Miejsce akcji gry zostało posadzone w nieodległej przyszłości w Londynie, który ogarnął chaos w produktu ataków terrorystycznych. W te wrobiona została hakerska grupa DeadSec. Jak jej człowiek musimy oczyścić nasze dobre imię – natomiast nie będzie ostatnie takie proste.

 

 

Londyn bowiem – ze względów bezpieczeństwa – zatrzymuje się zamkniętym miastem, gdzie służby porządkowe mają ogromne uprawnienia. Ułatwiło to wyeliminować siłę i terroryzm niemal do zera. Jak nietrudno się domyślić, rykoszetem wyeliminowano oraz wszelkie wolności obywatelskie.

 

 

Taki pogląd na grę (choć tak to część gier) wręcz reklamuje się o jedno cyberpunkowe sznyty czy przerysowaną komiksową stylistykę. WD Legion idzie jednak, na proste szczęście, jeszcze dobrze w ścianę wizualnego oraz koncepcyjnego realizmu. Pierwsze, co z pewnością was uderzy po uruchomieniu samej gry, jest więc, jak wiarygodnie ma ona bliski świat. Imersja następuje błyskawicznie. Pstryk – a już.

 

 

Mam tu na nauki kilka sposobów realizmu. Po pierwsze – wizualny. Stawia nie próbuje szukać własnego artystycznego stylu, co jej występuje specjalnie na dobre. Nie istnieje stylizowana jak Saints Row czy Grand Theft Auto. Kto kiedykolwiek odwiedził Londyn w mig zacznie szukać swoje miejsca. Natomiast nie chodzi tu wyłącznie o rozmieszczenie budynków czy coś odpowiedniego rodzaju. Tekstury, kolorystyka, cieniowanie – twórcy Watch Dogs: Legion wystawili na fotorealizm. Stawia nie wygląda jak kadr wzięty z filmu akcji odpowiednio pokolorowanego i dopieszczonego. W lesie wizualnie stylizowanych gier Legion urzeka swoim telewizyjnym wręcz stylem.

 

 

Po drugie – koncepcyjny. To opowieść z wyboru science-fiction, wypełniona gadżetami z perspektyw, absurdalnymi wydarzeniami oraz sytuacjami politycznymi, które dodatkowo w prawdziwym świecie nie miały znaczenia. Nie niszczy: to chodzi wideo, natomiast nie symulator życia. Jednak ogólny zarys świata istnieje niezmiernie poważny. Również w sprawy banalnych już dziś problemów – jak obdzieranie obywateli z uprawnień i prywatności – kiedy i fabularnych niuansów, których spoilować wam nie chcę. W dowolnym razie w postaci obranego stylu, narracji również pisanego świata WD Legion to sztuka na bardzo szerokim, gdyby nie najwyższym, poziomie. Oraz wciąż, mimo istnienia teraz trzecią częścią serii poruszającej tę jedną problematykę, skłania z okresu do czasu do zadum również planowania.

 

 

 

Działaj jako ktoś. Watch Dogs 3 to absolutna swoboda wyboru. Nie.

 

W jakiejkolwiek opowieści drogi jest protagonista. Natomiast w grze wideo toż on stanowi znanym wirtualnym awatarem. Reprezentuje nas w nierzeczywistym świecie. Etapem jest ostatnie dokładnie określona przez twórców gry postać – z polskim życiorysem, imieniem czy motywacjami. W innych zabawach to anonimowy bohater, którego historię gracz tenże sobie dopisuje w swojej wyobraźni. W Watch Dogs 3 głównego bohatera nie ma. Jest przed forma DedSec.

 

 

To świadczy, że ostatnim zupełnie nie zabieramy się w rolę Aidena Pierce’a czy Marcusa Hollowaya z ostatnich części. Do Watch Dogs: Legion trafił element pseudostrategiczny. Protagonistów rekrutujemy do bliskiego Legionu. Możemy występować, kim chcemy. Wystarczy komuś pomóc za sprawą produkowanej w grze misji, oraz ten człowiek z wdzięczności jest gotów przystąpić do polskich układów. Takie podejście dobrze się szuka w sztukach taktycznych bądź RPG – jak X-Com, Gears Tactics czy Wasteland. W przygodowej grze fabularnej, nawet z sandboxowym sznytem, sprawdza się to wiele gorzej.

 

 

Praktyczna losowość w ról protagonisty sprawia, że nijak nie możemy się przywiązać do postaci na ekranie. Jej automatycznie wygenerowana osobowość jest banalna oraz nieprzekonująca. O jej przyczynach nie dowiadujemy się nic. Ot, nowy model postaci, kolejna skóra oraz układ umiejętności. Zestaw wieloboków i tekstur, który jak zginie – to nic się nie stanie, bo ale jesteśmy innych rekrutów.

 

 

 

Jedno toż nie stanowiło tematem, gdyby questy były angażujące. Są nie równie randomowe, co części.

 

Największym problemem – również oglądając na następne atuty gry, również zmarnowanym potencjałem – Watch Dogs 3 jest jego sandboxowość. Mam wrażenie, że twórcy gry nie udźwignęli swoich pysze i nie zdołali przekuć swojego bardzo złożonego planu na zabawę w coś kompletnego. Watch Dogs 3 winien być poszukiwany na wynik. Świetna fabuła, drobiazgowo oraz wyjątkowo dobrze przygotowany świat, rewelacyjna oprawa (do tego więcej wrócimy) i… nuda. Przynieś, podaj, pozamiataj. A drugie przeznaczenia z losowego generatora questów.

 

 

Wspomniani wyżej losowi protagoniści nie są poważnym problemem, że sama działa ma wiele do zaoferowania w kwestii jakiejś głębi – czyli toż pod względem scenariusza, bądź także jednej mechaniki. Rodzajów prac jest zaledwie kilka: infiltracja, hakowanie, kradzież informacji. Każde możemy służyć na mnóstwo rozmaitych sposobów za sprawą przeróżnych hakerskich gadżetów. Niektóre nawet możemy zakończyć bez pojawieniu się w polu prac – jednak jesteśmy hakerami, możemy przejąć drona również pomóc się infrastrukturą miasta. A każde są takie same.

 

 

Ktoś mógłby zauważyć, że również naprawdę są bardziej interesujące niż w kultowym Grand Theft Auto, gdzie w istocie dominują strzelaniny a’la cover shooter i pościgi samochodowe. Zgoda – tyle iż w tej grze wszystkie lub większość questów są ciekawie oskryptowane. Pełne niespodzianek, niespodziewanych zwrotów akcji, widowiskowych zdarzeń czy humoru. W WD Legion dominują schematyczność i nuda. Jest wtórnie również łatwo.

 

 

 

Pomoc w Watch Dogs: Legion odwracają piękne widoki.

 

Większość okresu w grze spędziłem na konsoli Xbox One X, i kilka krótkich chwil w klasie dedykowanej Xbox Series X. Zostałem uprzedzony, że funkcjonuje w formie przeze mnie testowanej ma przedpremierową sylwetkę oraz oczekuje jeszcze na ostatnią łatkę. Tworząc zatem na pomocy, nie czepiam się więc, że wielokrotnie Legion się zawieszał, wyrzucając mnie do interfejsu konsoli. Zakładam – choć zagwarantować tegoż nie mogę – że łatka premierowa leczy te tematy. darmowe gry do pobrania dla dzieci

 

 

Nie bierze przecież nic do poprawy w istoty tego, jak daje robi oraz wykonywa, nie licząc wspomnianej stabilności. Londyn w Watch Dogs: Legion jest doskonale niesamowity. Architektura, ulice, pojazdy, drony, przechodnie – to miasto jest. Wygląda fenomenalnie. I nie skupia się ale z siatki głównych tras i oteksturowanych prostopadłościanów symbolizujących budynki. Każda malutka alejeczka, każdy zaułek – wszystko to zostało zrobione z ogromną pieczołowitością. Nie zajmuje ponad faktów z wydajnością: Legion twardo na One X zatrzymuje się swoich 30 kl./s i ani myśli szarpać animacji.

 

 

Na Xbox Series X istnieje także lepiej. Co prawda niezmiennie 30 kl./s nas prześladuje zamiast pożądanych 60, ale dodatkowo oczywiście atrakcyjne miasto zyskuje dodatkowy wymiar za sprawą dużo ostrzejszego obrazu, wyższej szczegółowości detali oraz wspanialszego oświetlania. W szczególności wrażenie robią refleksy na szybach – nic dużo praktyczne na nowszej konsoli. Niby szczegół – ale jednak deszczowy i futurystyczny Londyn wykonany jest błyszczącymi powierzchniami. Ten czynnik również powiązana spośród nim różnica pomiędzy konsolami zatrzymują się względnie istotnie. Największą nowością w istocie chodzenia na nowej konsoli są a czasy wczytywania: na Xbox One X stanowczo zbyt duże, na Xbox Series X trwające kilkanaście minut.

 

 

 

Watch Dogs 3. Pół gry wzorowe, pół gry nudne. Wychodzi… średniak?

 

Engine gry, jej wygląd fabularny, praca artystów, scenografia – wszystko to w Watch Dogs 3 jest na pokładzie absolutnie wzorowym. Podobnie zresztą kiedy w współczesnych Far Cry i Assassin’s Creed. Ubisoft dołączył do perfekcji – zarówno w tworzeniu wirtualnych, ciekawych światów, kiedy natomiast w przynoszeniu im dobrej technologii software’owej, by gry działały dobro i czekały również lepiej.

 

 

Ale w WD Legion widzę więcej to, co zacząłem postrzegać w pozostałych wspomnianych przeze mnie seriach Ubisoftu. Assassin’s Creed Odyssey to (jeszcze) świetna gra, lecz dodatkowo nie brakuje w niej questów najnudniejszego sortu, zaś ona sama stanowi w zasadzie nową mapą dla Origins. Far Cry New Dawn nawet nie zdołałem ukończyć – lubię tę linię, a ta cechę była za dużą kalką poprzedniej, by to było jednak ciekawe.

 

 

Watch Dogs 3 stał się tym, czego obawiam się w kontekście wielu bardziej przeze mnie lubianej serii Assassin’s Creed. Kotletem odgrzewanym wedle tradycyjnej receptury przy wykorzystaniu najodpowiedniejszych momentów, jakie Ubisoft ma w zanadrzu. Taką walką z fabryki gier. Ze ogromną techniką i doskonałym budżetem, co pisze dobre pierwsze wrażenie i znacznie zwraca uwagę. I zmienną w ośrodku. Bez ciekawych funkcji i formie, taką, w jakiej w kółko sprawiamy te jedne czynności. To zmarnowany potencjał oraz możliwość szerszych problemów w wszelkiej ofercie Ubisoftu. Szkoda.

 

 

 

Wymagania sprzętoweWatch Dogs: Legion

 

Minimalne: Intel Core i5-4460 3.2 GHz / AMD Ryzen 5 1400 3.2 GHz 8 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon R9 290X lub lepsza 45 GB HDD Windows 10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7-4790 3.6 GHz / AMD Ryzen 5 1600 3.2 GHz 8 GB RAM karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 480 lub lepsza 45 GB HDD Windows 10 64-bit

Ultra: (4K / ray tracing) Intel Core i9-9900K 3.6 GHz / AMD Ryzen 7 3700X 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 10 GB GeForce RTX 3080 lub lepsza 65 GB HDD Windows 10 64-bit

Informacje o grze FIFA 21: Edycja Legacy

Nastała jesień, to pora na drugą odsłonę serii FIFA. Jak co roku, ekipa EA Sports prezentuje najnowszą wersję swojej ulubionej, sportowej serii gier również znowu idealnie dopasowuje do niej wielkie powiedzenie Kazimierza Górskiego. Bo seria FIFA, tak jak także sama piłka nożna, wtedy w trudnym stopniu zawsze ta jedna gra.

 

 

W cieniu łączącej się premiery konsol następnej generacji i niezbyt urodziwej, budzącej spore kontrowersji okładki, do sklepów odkrywa nowa wersja serii FIFA, tym jednocześnie z punktem 21. W układu tych tygodni odsłoniliśmy wam sporo tajemnic połączonych z obecną pracą studia EA Sports – drinki z informacje były trafione, inne znacznie mniej, a kluczowych, z faktu widzenia gracza, różnic po prostu brakowało. Jeżeli planujecie, iż w finalnej odsłonie gry "Elektronicy" zdołali nas czymś zaskoczyć, to nie (albo stety) musimy was rozczarować. Wyraźnie widać, że pod wieloma względami EA Sports postanowiło wziąć graczy na przeczekanie, może do grupy na konsole PlayStation 5 i Xbox Series X. Bo choć zmian nie brakuje, wtedy w ogromnej większości traktują one niski wpływ na grę.

 

 

 

Tryb fabularny powinien dojść do kosza

 

A zacznę – dość przewrotnie – z pierwiastka, którego formuła w układzie serii FIFA chyba bezpowrotnie się wyczerpała. Mowa o trybie fabularnym, który po raz kolejny przybył do realizacji studia EA Sports. I – co tutaj dużo mówić – to częsty, sztampowy zapychacz. "Debiut" to prawa historyjka z cyklu "od zera do bohatera" trwająca ledwie 2-3 godziny z użyciem trybu Volta, w jakiej pojawiają się znane piłkarskie osobie (z Kaką na czele). Dodatkowo… w sumie to aby było na końcu.

 

 

Nie poznajcie mnie źle, ale dawało mi się, że ekipa EA Sports zdążyła już zrozumieć, że tryb fabularny to punkt, który właściwie nie sprawdzi się w tak prostolinijnym wydaniu. Pomimo to deweloperzy znów podjęli się próby zaoferowania nam fabuły rodem z familijnego, amerykańskiego kina klasy "B". Niepotrzebnie, bo na obecny styl po prostu strata czasu. Nie znajdziemy tutaj nic nowego, a oglądanie rozwleczonych przerywników filmowych jest rozrywką wątpliwej jakości.

 

 

 

Rozbudowana symulacja to strzał w dziesiątkę

 

Sporo zmian pojawiło się za wtedy w porządku prace – tutaj znakomitą większość z nich można dostrzec na plus, choć trudno te stwierdzić, że są to nowoczesne pomysły. EA Sports zdecydowało się bowiem na powrót do rozwiązań znanych nawet z odsłon sprzed kilkunastu lat, choć trzeba przyznać, że przeniosło je na grunt FIFA 21 PC nad wyraz sprawnie. Mowa tu zwłaszcza o rozszerzonej symulacji spotkań, w trakcie której potrafimy szybko wskoczyć do turnieju w wolnym czasie oraz równie szybko powrócić do animacji obrazującej przebieg spotkania. Nie brak także możliwości zmiany strategie w trakcie symulacji, a całość przypomina dość szybko styl graficzny spotykany w kolekcji Football Manager. Najistotniejsze jest przecież to, że wszystkie narzędzie działa tak łatwo oraz bez żadnych problemów.

 

 

Ekipa EA Sports wprowadziła także szereg zmian wznoszących się do treningu, choć tak naprawdę dobrą, którą warto się zainteresować istnieje szansa zmiany pozycji młodych zawodników czy same określanie kierunku ich wzrostu. Ustawienia odnośnie reżimu treningowego pewność o pozostawić pod opieką wirtualnego asystenta. Nie planuj zapomnieć także o drugich opcjach transferowych, jak chociażby możliwość wypożyczenia zawodnika z klauzulą pierwokupu, a z takich rozwiązań menedżerowie innych drużyn mają bardzo, bardzo rzadko.

 

 

 

Volta bez większych zmian

 

Cieszy te fakt, że inwestorzy nie rezygnują z wzroście ulicznych meczów Volta. O ile tryb fabularny bez wątpienia można sobie śmiało odpuścić, tak impreza na drogach miast dodatkowo w halach nadal daje dużo frajdy. Usprawniono przede każdym element dryblingu za pomocą narzędzia o firmie Agile Dribbling, co w futsalowych czy ulicznych popisach jest sprawą absolutnie kluczową. Teraz wykonywanie efektownych trików jest mało prostsze, ale wykonanie skomplikowanej kombinacji nadal chce od nas mienia różnorodnych konfiguracji przycisków. Ułatwiono także zagrania piłki pomiędzy nogami – toż bardzo powszechnie wykorzystywany zwód, jaki składa dużą przewagę na boisku, często w kontekście walk z skromniejszą ilością zawodników.

 

 

Poza tymi nowościami próżno szukać tu większych zmian. Owszem, ekipa EA Sports dołożyła nam kilka nowych aren również zmieniła reakcje widowni na boiskowe wydarzenia, a wtedy po prostu ewolucja rozwiązań sprzed roku. Powinien jednak przyznać, iż na wesele nic nie udało się sknocić.

 

 

 

To wciąż mocno zręcznościowa walka

 

O ile w testowych wersjach FIFA 21: Edycja Legacy przyciągał uwagę na fakt, że tempo zabawy uległo zauważalnemu zmniejszeniu, tak finalna wersja gry pokazuje, że korzystamy do działania z urzędem o mocno zręcznościowym charakterze. To z jakiejś strony dobrze, oraz z drugiej części taktyczna głębia w FIFA to działanie, którego w moc przypadkach nie trudno się doszukiwać.

 

 

Przede wszystkim cieszy fakt, że twórcy wreszcie zabrali się za problem nadmiernie otwieranych przerw w bocznych sektorach boiska. Niczym niezakłócone rajdy po skrzydłach zatem był symbol rozpoznawczy tej części natomiast na szczęście ten proceder został zauważalnie ograniczony. Boczni obrońcy znacznie sprawniej reagują na własne sprinterskie popisy, często podwajając krycie również zarządzając nas do zwalniania tempa akcji czy same wycofania futbolówki do środkowego sektora boiska. Mnie osobiście bardzo to sprawia – nie da się ukryć, że po stronie ogranicza to wiązanie bardzo znanego schematu rozgrywania akcji. Oczywiście nadal ogromnym atutem jest bycie dużych, dynamicznych skrzydłowych, jednakże tym razem chwila w drugim kontekście.

 

 

 

Podania prostopadłe zbyt często otwierają podróż do bramy

 

Deweloperzy reklamują się bowiem, że dzięki ulepszonej sztucznej inteligencji komputera, piłkarze lepiej zaczynają się w defensywie i trzymają naszych graczy na spalonym. W współczesnym zauważeniu jest a dopiero część prawdy – faktycznie, ofsajdów jest trochę wiele w zestawieniu do poprzednich odsłon, jednak za to niezwykle wzrosła skuteczność prostopadłych podań. Raz po raz jesteśmy w kształcie wydawać na zdrową pracę po wpuszczeniu naszego reprezentanta w uliczkę, regularnie możemy jeszcze zagrać podanie górą, dzięki czemu już mijamy nawet dwie grupy i tworzymy szybkiemu napastnikowi podróż do bramy.

 

>

 

Nadzwyczajna skuteczność tych zagrań to ciężka bolączka, bowiem bardzo wzrosła częstotliwość pojawiania się wysokich wyników. W trakcie testów nierzadko pojawiały się takie rezultaty, jak 4:4, 5:3, czy 6:1, a bezbramkowe remisy albo też przyjścia "do samej bramki" to wydarzenie, które zauważałem bardzo rzadziej. To i efekt wysokiej skuteczności napastników drużyn innych w pojedynkach jeden na sam z bramkarzem. darmowe gry karciane

 

 

Uwagę zwraca i znacznie ulepszony system wykonywania wślizgów – to zasługa poprawionej detekcji kolizji pomiędzy zawodnikami, dzięki czemu rywale, których powstrzymujemy takim zagraniem, w forma realistyczny upadają bądź przeskakują nad obrońcami. Znacznie zwiększono też realizm tzw. rykoszetów... jednak czasem futbolówka wyraża się od zawodników w tryb iście niedorzeczny. Na wesele są to incydentalne zagrania, podobnie zresztą jak i raczej zaskakujące próby zagrywania piłki przewrotką w sposobie pola.

 

 

 

Główki zostały utrudnione – i dużo

 

Na może warto zauważyć też możliwość sterowania zawodnikiem aktualnie będącym bez piłki – to ciekawe rozwiązanie, które dodaje głębi rozgrywce, ale jednocześnie sprawia, że przy dużej dynamice zabawy czasami trudno połapać się w ofertach kreowania danej prac. Spośród obecnego narzędzia korzystamy wiec raczej również także wtedy głównie w układzie rozgrywania ataków pozycyjnych.

 

 

Ciężej natomiast zdobyć gola uderzeniem z głowy plus stanowi więc zmiana jak dużo na plus. W ubiegłej odsłonie system wykonywania strzałów w ostatni system był aż nadto skuteczny, co trudno nie znajdowało się z aprobatą graczy. Teraz, dzięki wprowadzeniu zagrań głową, nad którymi większą kontrolę, zdobycie takiego gola wymaga zdecydowanie większej precyzji.

 

 

Niewielkie zmiany pojawiły się i w tekście trybu FIFA Ultimate Team – jesteśmy nadzieja wzięcia z systemu kooperacji, nie brak też nowych wydarzeń oferujących dodatkowe godziny zabawy. Warto jeszcze zwrócić uwagę na łatwy moduł tworzenia swego stadionu, natomiast stanowi to przyjemność na długie tygodnie, jeśli nie na miesiące gry. A tymczasem oczywiście o to bywa deweloperom – żeby utrzymać graczy przy FUT jak najdłużej. Natomiast toż, jak zawsze, powinno się udać.

 

 

 

FIFA wciąż może zrobić wrażenie pod kątem graficznym

 

Graficznie FIFA 21 tradycyjnie trzyma poziom. Tym całkowicie sporo uwagi poświęcono głównie otoczce meczowej, wynikiem czego stanowi szereg nowych, animowanych przerywników ukazujących obraz z trybun, przywitanie z zawodnikami drużyny przeciwnej lub same prezentujących dynamiczne najazdy kamery. Wszystko to wygląda bardzo efektownie, zaś w związaniu z dostępnymi grafikami największych lig na świecie (z Ligą Mistrzów na czele) faktycznie możemy czuć się, jak podczas transmisji telewizyjnej. Tym niezwykle, iż odniosłem wrażenie, że duet Szpakowski-Laskowski dołączył do najnowocześniejszej wersje serii FIFA wielu nowych rzeczy używających się do najłatwiejszych zawodników, topowych klubów bądź też (wreszcie!) polskiej Ekstraklasy. Obecne na pewno cieszy.

 

 

Dodatkowo taka jest teraz cała FIFA – gra w wirtualną piłkę od EA Sports cały czas cieszy, ale gdy nie liczą się dla Was zaktualizowane sklepy i sposób prace, to pewnie możecie pozostać przy poprzedniej edycji. To wciąż dobra zabawa, ale nowy rok bez znaczniejszych zmian bez wątpienia mocno zastanawia. Żyć potrafi impulsem do szybszej rewolucji będzie debiut konsol kolejnej generacji, a toż na razie tylko oczekiwania. Oczekiwania, które niekoniecznie muszą się spełnić.

 

 

FIFA 21: Edycja Legacy debiutuje na PC, PlayStation 4, Xbox One zaś Nintendo Switch już 9 października. Z zmianie od 6 października dostęp do zabawy uzyskują posiadacze Edycji Mistrzowskiej.

 

 

 

Wymagania sprzętowe FIFA 21: Edycja Legacy

 

Minimalne: Intel Core i3-6100 3.7 GHz / AMD Athlon X4 880K 4.0 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon HD 7850 lub lepsza 50 GB HDD Windows 7/8.1/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i5-3550 3.4 GHz / AMD FX-8150 3.6 GHz 8 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 670 / Radeon R9 270X lub lepsza 50 GB HDD Windows 10 64-bit

Wszystko o Star Wars: Squadrons Soundtrack

Star Wars: Project Maverick to zostanie oczka w stronę starszych graczy, pamiętających jeszcze kultowego Tie Fighter oraz X-Wing Alliance. Lub ten projekt rozgrywki dobrze się przyjmie wobec dzisiejszych wymagań graczy?

 

 

O ile w Tie Fighter rzeczywiście udało mi się zagrać dekady temu, to wcale nie istniał silnym fanem tych gier. Przyzwoite, ale chociaż nie przypadły mi do smaku. Do Star Wars: Squadrons podszedłem to raczej neutralnie, ot żeby zagrać, polatać moment w multi, zrobić kampanię i zapomnieć. Czy Star Wars: Squadrons stanie w mojej opinie na dłużej? Recenzja może wywoływać spoilery fabularne. Tekst powstał na bazie możliwości na Playstation 4.

 

 

Star Wars: Squadrons to kosmiczny symulator walk między różnymi ikonicznymi samochodami z wszystkiej franczyzy. Działa więc nie tylko filmów, lecz również i zabaw planszowych, zwłaszcza szukałbym tutaj podobieństw do gry figurkowej Star Wars X-Wing, która polega właśnie na aktualnym samym co oznaczany tytuł, tylko że funkcjonujemy na końcu. W Star Wars: Squadrons zasiądziemy za sterami statków dostępnych dla państwie oraz powstającej właśnie Nowej Republiki. Wszystka część ma dostępne cztery pojazdy przylegające do własnej prawej kategorii. Mamy myśliwce (X-Wing oraz Tie Fighter), myśliwce przechwytujące (A-Wing i Tie Interceptor), bombowce (Y-Wing oraz Tie Bomber) również pojazdy wsparcia (U-Wing i Tie Reaper). Fanom Gwiezdnych Wojen na że te samochody są doskonale znane. Gra posiada wszelkie znamiona symulatora i chce od nas odpowiedniego zachowania przy mieniu o prawach fizyki i ruchów w perspektywie trójwymiarowej. Oczywiście przynosi to silne pole dla manewru i umiejętności zaawansowanych sztuczek które potrafią działać tylko pojazdy kosmiczne bez odpowiedniego, ziemskiego ciążenia. Powiem wprost, system latania w Star Wars: Squadrons to prawdziwa frajda a specjalnie dopracowany system dający masę radości. Nic tu nie mogę założyć. Zwłaszcza, że brzmi nie posiada swojego interfejsu, oraz wszystkie istotne tematy są przedstawione bezpośrednio na kokpicie naszej maszyny. Wygląda to po prostu majestatycznie, jest mocno klimatyczne również zdrowe. Po kilku chwilach w kokpicie każdej z maszyn wiemy wszystko na temat oznaczeń na desce rozdzielczej. I o oczywiście pamiętać, że każdy z samochodów ma inny kokpit również umiemy się nawet rozejrzeć wokół siebie by przyjrzeć się szczegółom. Polecam.

 

 

Gra oferuje nam tryb kampanii oraz sieciowy. Możliwe są także rozgrywki przeciwko sztucznej inteligencji. Rozpocznijmy od kampanii fabularnej. Złożona stanowi ona około z czternastu misji i łączy się na sprawy po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci nad planetą Endor. Mimo utworzenia rządu Nowej Republiki i organizacji wojsk Rebeliantów w układy Państwa, to role Imperium dalej jest wielką siłę zbrojną kontrolującą duże obszary galaktyki. Fabularnie gra będzie umieszczać się na platformie pierwszego prototypu superpancernika Nowej Republiki o firmie Starhawk. Na kolej będziemy podawać siłami Republiki oraz Imperium aby poznać arkana tej spraw. Zasiądziemy za sterami Eskadry Szpica oraz Eskadry Tytan i będziemy używać zasady gry i system prowadzenia każdym statkiem. Działalność istnieje natomiast czymś bardzo, niż tylko trybem szkoleniowym przed rozgrywkami sieciowymi. Zapoznamy się jeszcze wielu zaawansowanych manewrów (jak np. bardzo pozytywne ślizganie idące na uniki oraz szybki obrót wokół własnej osi) oraz zastosowania każdego sprzętu – jego ważności również zalet.

 

 

To zawsze nieistotne, gdyż kampania to wyjątkowo smakowite ciasteczko dla fanów Gwiezdnych Wojen. Znajdziemy dużo smaczków i elementów z jakich stosujemy Gwiezdne Wojny. Będziemy walczyć z Gwiezdnymi Niszczycielami, budzącymi grozę kolosami również pełen ich czas trwałości i siły został idealnie przeniesiony do zabawy. Zniszczenie kolosa jest nadzwyczaj zajęte i potrzebujące, a każdy błąd skutkuje natychmiastowym zestrzeleniem. Między funkcjami będziemy również wracać do hangaru także na odprawy aby posłuchać co liczą do powiedzenia członkowie naszej eskadry oraz dowódcy. Tak będzie i odprawa przed misją. Same odprawy mają głębię a są naprawdę fajnie zrobione, ale dialogi między kwestiami są bardzo zwarte oraz podejmowane na siłę. Tylko z dodatkowej strony bardzo polubiłem Shena, weterana który przez walki z rebeliantami stracił wiele części naszego ciała również zostały zastąpione implantami.

 

 

Teraz porozmawiajmy o sposobie sieciowym i tutaj niestety Star Wars: Squadrons służy nam solidnego kopa w tył. Po kampanii naturalnie powinniśmy przesiąść się do rozgrywek sieciowych dodatkowo na startu, w menu wszystko wskazuje w kształtu. Jesteśmy elementy kosmetyczne odblokowywane za granie, zadania dzienne a nawet sezony. Jest co prowadzić. Klikam więc multiplayer oraz czuję lekki szok widząc trzy tryby, z czego jakiś istnieje na starcie zablokowany. Jest mi więc albo potyczka z graczami w sieci albo okazjach na SI. Również tu kolejne rozczarowanie, gdyż jesteśmy jedynie sam rodzaj rozgrywek 5v5 podobny w domowym prawu do MOBY z latającymi botami. Bitwa flot, skoro tak toż się nazywa, liczy na starciu okrętu flagowego przeciwnika. darmowe gry kulki Aby to osiągnąć, należy przeprowadzić nasze okręty uderzeniowe również zniszczyć eskortę wroga. Wyglądamy oczywiście na zmianę, bo jeśli szturmujący okręt zostanie zniszczony, następuje atak wroga. Rozwalamy tarcze okrętu flagowego, niszczymy jego podsystemy i staramy się go zniszczyć nim oni stracą nas. Na przodu jest fajnie, ale nagle się zaczynałem nudzić, zwłaszcza z koncentracji na niewielką skalę walk. To choćby nie umywa się do walk kosmicznych z Battlefront 2, gdzie maszyn było wiele, umierało się częściej, jednak również też do bitwy wracało dużo szybciej. Tak również walka tam była mnóstwo dużo rozbudowana, tak jedno jak prace których stanowiło wiele i pamiętały zróżnicowane cele. Nie oddało się tam nudzić przez dziesiątki godzin zabawy. Tutaj już po trzecim meczu zacząłem ziewać. I najczarniejsze jest bynajmniej to, że twórcy widać nie będą wysoce rozwijać gry.

 

 

Graficznie gra wygląda znacznie dobra. Gdy teraz wspominałem, kokpity są cudowne, tak samo zresztą jak szybsze firmy jakie z nami współpracują albo z jakimi walczymy. Podlatujemy bardzo blisko okrętów flagowych również na zbliżeniu nie że żadnych nieostrych tekstur. Dużo elementów oraz niezwykle ładnie wyglądające wybuchy, jest doskonałym. Udźwiękowienie również istnieje daleko skuteczne, spotkamy stare wychodzenia z filmów, lecz też oraz wielość nowych piosenek. Udźwiękowienie statków to także czysta klasyka. Charakterystyczny dźwięk lecącego myśliwca Tie lub dźwięk wystrzału z laserów X-Winga to granie, które sprawia do łez fanów gwiezdnych wojen również stało wydane z najpopularniejszą starannością.

 

 

Kolejną zasadniczą zaletą Star Wars: Project Maverick jest wyjątkowo niska cena, bo grę na Playstation 4 można obecnie zakupić w cenie 140 zł. Wszystko to wykonywa, że po prostu warto wygrać w obecną grę, nawet jeśli wcześniej nie mieliście do podejmowania z kosmicznymi symulatorami. Star Wars: Squadrons jest raczej swój w kadrze oraz niezwykle intuicyjny. Przy kampanii Star Wars: Squadrons cieszył się dobrze, gra dała mi odpowiednie wyzwanie i walory estetyczne. Niestety zatrzymała się tak toż już jak otworzyła również choruję przecież nadzieję, że twórcy zapewnią nam wiele treści w perspektywie.

 

 

 

Wymagania sprzętowe Star Wars: Squadrons

 

Minimalne: Intel Core i5-6600K 3.5 GHz / AMD Ryzen 3 1300X 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon HD 7850 lub lepsza 40 GB HDD Windows 10

Rekomendowane: Intel Core i7-7700 3.6 GHz / AMD Ryzen 7 2700X 3.7 GHz 16 GB RAM karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 480 lub lepsza 40 GB HDD Windows 10

Ocena użytkowników 7/10

Informacje o grze Cyberpunk 2077

Teraz gdy Cyberpunk 2077 zawitał pod strzechy, jedni podnoszą go pod niebiosa, oraz drudzy pomstują, na czym świat jest. A ja? Mnie CD Projekt RED wyprowadził z równowagi tak dużo, że zarządzam się na recenzję bez taryfy ulgowej. Na chwilę zapominam o tym, iż to własny oddział, któremu kibicuję z patriotycznego obowiązku, zapominam, że stał Wiedźmin 3, zapominam o jakiejś sympatii, którą planuję i do producenta, także do bieżącego modelu jako takiego…

 

 

Oraz czym mnie tak zdenerwowali REDzi? Tym, że po macoszemu potraktowali konsolowców, tym, że wydawali mi czekać z prowadzeniem Cyberpunk 2077 do niedawnej chwili (która dziwnie zbiegła się z publikacją pierwszej łatki), tym, że po przekładanej wielokrotnie premierze wypuścili półprodukt? Warunków istniałoby dużo, przecież tenże jedyny zirytował mnie najbardziej.

 

 

Bo przecież wszyscy chyba pamiętamy ów pierwszy, powyżej wstawiony zwiastun Cyberpunk 2077, gdzie zamiast daty premiery pojawiał się napis „When it’s ready”. Wiele byłem więc w mieszkanie wybaczyć REDom, żeby zobaczyć dopracowany produkt. Tymczasem było się zupełnie inaczej. Bo jak więc, co trafiło na sklepowe półki, jest „ready”, to ja mówię głosem Michała Żebrowskiego.

 

 

 

Night City w stanie, w dziale natomiast w głąb

 

Cyberpunk 2077 to stopień, którego po tych ośmiu latach nie trzeba już chyba nikomu przedstawiać. A przecież każdy zarys tła historycznego przydałby się, żeby lepiej zrozumieć twórców. Bo czym jest wtedy uniwersum, które cierpią na ekrany naszych pieców również telewizorów?

 

 

Przede wszystkim to cyfrowa adaptacja papierowego erpega o określi Cyberpunk, którego rodzicem był Mike Pondsmith (pracujący zresztą i przy Cyberpunk 2077). Jeśli zaś sięgnąć głębiej, doszukalibyśmy się inspiracji filmem Ridleya Scotta - Łowca Androidów, a też połączeń z takimi tuzami literackiego gatunku sci-fi jak Williams, Gibson czy Morgan.

 

 

Mówimy wtedy o dystopijnym świecie przyszłości, w jakim wszechpotężne korporacje zrzucają na siebie atomówki, ludzkość robi się w znacznych metropoliach, a lekiem na wszystkie zło są cyber-wszczepy oraz własne modyfikacje ciała. W wycieczkę do takiego właśnie fascynującego, a i znacznie mrocznego świata udałem się wraz z CD Projekt RED. No, i potrzeba toż dać twórcom Wieśka, że Night City, moloch na wybrzeżu Pacyfiku, jest miejscem, w którym tak można się zagubić.

To miejscowość urzeka wszystkim – od industrialnych doków, przez luksusowe biurowce, aż po zapuszczone speluny. Zewsząd błyska po oczach neonami, wabi gwarem zatłoczonych ulic, trąbi klaksonami aut również ryczy ich silnikami. To miejscowość, jak już raz mnie pochwyciło, to zbyt nic nie chciało puścić.

 

 

Również za to chodzą się REDom olbrzymie brawa . Stworzyli metropolię, jaka jest solidna i ciekawa. Mapa naprawdę robi wrażenie swoim rozmiarem, i do Night City zbudowano jak chodzi nie właśnie w stopniu, a natomiast w dziale. Co wtedy mówi? I wtedy, że mnóstwo tu tuneli, estakad, wiaduktów, wind, wpaść na dachy… Wszystko to obejmuje nie lada labirynt – ciasny, duszny również wcale zdający atmosferę gigantycznej aglomeracji.

 

 

To miejsce po prostu jest siłę – także ostatnim zupełnie występuję nie w liczbach przestrzennych, ale metaforycznie. Robi się, że wszystek zaułek, każdy rynek i wszelki stragan na ostatnim bazarze uznaje zbyt sobą dłuugą oraz ciekawą historię.

 

 

Niestety, Night City nie zawsze wygląda tak daleko, jak w współczesnym obrazie. Osobiście ogrywałem Cyberpunk 2077 w możliwości konsolowej oraz niekiedy lokacje określały się tak dobrze, lecz w zaskakująco wielu czynnikach ulice były pustawe, samochody przejeżdżały nimi z rzadka, a gwar rozmów cichł, jak gdyby zaś w tymże wirtualnym świecie epidemia zmusiła każdych do dostania w blokach. I, co tu dużo mówić, toż bardzo psuło klimat.

 

 

Nie przygotowuj nie wspomnieć więcej o graficznych deficytach wersji konsolowej. Deszcz, jaki mógł stanowić wysoce nastrojowy, spoglądał na moim PlayStation 4 nijako, klockowate bryły zastępowały złożoną architekturę, a asfalt wyglądał jak wielka szara plama, po której śmigało moje auto.

Cały okres był poczucie, że prowadzę lub chodzę po silnym i arcyciekawym świecie, tylko oraz jeszcze musiałem się domyślać, kiedy mógłby on robić, gdyby został zrobiony jak powinien. Oczywiście, wrażenia moich redakcyjnych kolegów z grupie pecetowej są o niebo lepsze, ale… cóż, trudno, aby się bazowałem na innych odczuciach!

 

 

 

Brawa dla scenarzystów

 

Inna myśl to scenariusz. On, oczywiście, nie podlega żadnym rygorom technicznym, bo niezależnie od sprzętu czy wydajności, zawsze będzie taki sam. Również tu REDzi odwalili kawał dobrej pracy. Strony są niesamowicie piękne również z wejścia budzą sympatię (lub antypatię – razem z zamysłem pisarzy). Dialogi z zmiany to szybkie wymiany zdań, w jakich dowcipy przekładają się z złymi ripostami.

 

 

To samo tyczy ponadto nie tylko wątku głównego, ale te zadań pobocznych. Odnajdą się wprawdzie nudnawe zapchajdziury, jednak wiele z tych roli również cieszy, i zaskakuje. Niemal w jakiejkolwiek spośród nich jest wszelka tajemnica i zwrot akcji. A suma więc nie pozwala pominąć żadnego wykrzyknika, który na karcie oznacza rzecz do spełnienia.

Ba! Niewiele tego! Scenarzyści tak łatwo wywiązali się z działania, iż istniał taki czas, że tak chciałem „spalić to miejscowość”, jak mówi najsłynniejszy slogan reklamowy. Obudzić we mnie takie emocje jednym fabularnym twistem? No, no, szacunek!

Ramię w ramię ze drogim scenariopisarskim warsztatem idzie polska lokalizacja. Już po pierwszych chwilach spędzonych w walce nie miałem zamiaru zmieniać się na możliwość angielską, jednak taki był mój pierwotny zamysł. Były nie słyszałem tak dobrze wykonanego dubbingu. Zaś nie mówię właśnie o Michale Żebrowskim, natomiast on, rzecz jasna, też wywiązuje się ze naszej siły popisowo. Kliknij tutaj aby czytać więcej

 

 

Kawał dobrej roboty stworzony przez scenarzystów imponuje tymże niezwykle, że Cyberpunk 2077 to sztuka naszpikowana wyborami – tak dialogowymi, jak również fabularnymi. Prawie każdą pracę można wrażeń na kilka rodzajów, a każdy z nich wtedy dziwna wersja opowieści.

Postacie niezależne pamiętały moje przeszłe wady również podejmowały do nich w rozmowach, i wszystka alternatywna ścieżka (w relacje od tego, czy rozwiązywałem problem negocjacjami, skradaniem się czy, dajmy na to, siłą ognia) otwierała przede mną niesłyszaną dotąd narrację.

Podobnie jak fabuła, no i treść naszego bohatera, a wraz spośród nią jego wzrost, toż bardzo charakterystyczna sprawa. Znalazłem tu kilka punktów wyjścia dla opowieści, masę różnych ścieżek, talentów, umiejętności... Jednak również tutaj nie brakło paru „ale”.

 

 

 

Mój V jest większego

 

Cofnijmy się na chwilę do początku zabawy. Na zdobyciu jest bowiem kreator postaci. Ważną rzeczą, jaką powinien się zająć, to projekt bohatera. Drodze jest tutaj sporo, chociaż nie stanowi więc ponoć nie oczywiście jak rozbudowane narzędzie do „rzeźbienia” wirtualnego ciała.

Powinien jednak wspomnieć przy tej szans, że Cyberpunk 2077 przełamuje stereotypy oraz daje na działanie stronie transpłciowych, i nawet unika określenia „płeć”, tak jednak wielkiego w nowych produkcjach. No i właśnie, faktycznie, można sobie wybrać najoryginalniejsze również najtrudniejsze genitalia na świecie. ;)

 

 

Jak już ustalimy się na wszelkiego pięknisia lub maszkarona, używamy do wyboru atrybutów. Również tu zabierają się schody. Choć na początku nie robi toż na dużo kompleksowy system, a gdy teraz zaczynamy rozwijać osoba w trakcie kampanii, wyłażą na szczyt pewne niuanse. Po prawdzie, stanowi ich całkowicie sporo.

 

 

Jesteśmy bowiem klasyczny system zdobywania doświadczenia również rozwijania atrybutów (tradycyjnie – to „staty” naszej stronie). Ale oprócz tego są też sztuk i atuty. Te idealne to sztuk, które dojrzewają w relacji z tego, jaki system gry obierzemy. Jeśli będziemy zabijać przeciwników po cichu, wbijemy poziom w grupy „skradania”, jeżeli zaś powłamujemy się kilku do oprogramowania, podbijemy sobie „naruszanie protokołu”.

Za jakiś taki skok naszych umiejętności dostajemy dodatki do statystyk oraz łatwość zakupu atutów. Te to toż takie „perki” pogrupowane w chwila drzewek. Brzmi to trudno? Tak i właśnie, moim założeniem jest nawet nazbyt złożone. Trochę zbyt bardzo grzybów w aktualnym barszczu.

 

 

Co gorsza, muzyka nie tłumaczy klarownie, co do czego działa dodatkowo na czym liczy „lewelowanie” V. Wielu sytuacje musiałem domyślać się sam, szperać w Internecie, by znaleźć ich opis albo prosić Macieja o ochronę, bowiem on przezornie kupił zawczasu oficjalny przewodnik po Cyberpunk 2077. Pomimo tego, rzeczywistość nie mam całkowitej pewności, czy dobrze rozumiem na dowód taką profesja jak „zimna krew”.

Niby więc wszystko fajnie, jak dużo opcji, prawie wszystek z atrybutów jakoś się w atrakcji przydaje i, co dużo, dodaje nowe wersje dialogowe, ale podejrzewam, że właśnie za nowym lub trzecim przystąpieniem do Cyberpunk 2077 zdołam w sumie świadomie rozwijać swoją sytuację. Zwłaszcza, że reset jest możliwy, ale dotyczy tylko atutów, pozostałe statystyki staną ze mną do wyniku tej rozgrywki.

 

 

Same „staty” to niemniej nie wszystko, na wstępu gry do wyboru istnieje też jedna ze ścieżek, a wtedy przeszłość bohatera. Tutaj jesteśmy trzy możliwości: Nomada, Punk i Korpo. One z zmiany warunkują to, w którym miejscu rozpoczniemy przyjemność również jako będą czekały swoje pierwsze chwile z Cyberpunk 2077.

Osobiście wybrałem drogę Punka, a zatem chłopaka z ulicy, który potrafi ciemną stronę Night City oraz otwiera swoją przygodę w barze, gdzie kumpel barman pyta go o pomoc. Idzie to moment sztampowo i, prawdę mówiąc, te ważne pół godziny czy godzina jakoś mnie nie porwały.

 

 

Poza samym początkiem rozgrywki, wybrana ścieżka determinuje też wiedzę naszego bohatera o świecie oraz opcje dialogowe przydatne w danych rozmowach. Ogólnie rzecz mając, to trojakie rozpoczęcie kampanii jest daleko popularne, lecz nie jest co się nim zachwycać. Żadna to rewolucja w projektowaniu rozgrywki.

No tak, a jeżeli już o braku rewolucji mowa... Stanowiło nie być ani słowa o Wiedźminie, jednak trochę wagę do niego zawrzeć, bo, niestety, rodzi się, że CD Projekt RED w zasadniczym poziomie osiadł na laurach.

 

 

 

Jeden karabin na potwory, inny na wszystkich

 

Pamiętam swoje pierwsze chwile z Wiedźminem 3 i robię sobie, jak pomyślałem wtedy: takiej gry dotąd nie było! Niestety, ani przez okres nie przyszło mi toż do osoby w kontekście Cyberpunk 2077. Dlaczego? Ano dlatego, iż zatem w myśli kopia Wieśka przeniesiona w świat przyszłości.

Konstrukcja zadań, sposób, w który robiona jest narracja, działanie ekwipunku, „przywoływanie” auta, nawet wygląd mapy i dziennika… Wszystko to nasuwa bardzo proste skojarzenia z starą produkcją REDów. Trudno to informować o wielkiej rewolucji – ona jest co najwyżej fasadowa.

No ponieważ potrafiło się wydawać, że podejście CD Projekt RED do ich innego modelu pragnęłoby być nowoczesne, skoro zdecydowali się na przyszłość pierwszoosobową, na mechanikę strzelania, na wprowadzenie pojazdów. Potrafiło się tak wydawać, tylko że…

Po pierwsze żaden z tych faktów nie jest Pan rozumie jak inny. Wszystko to istniałoby szybko w tamtych produkcjach (nawet hakowanie do złudzenia przypomina serię Watch Dogs). I po drugie żaden spośród nich nie został przeprowadzony bezbłędnie. Model jazdy oraz kolizji mocno zawodzi, strzelanie ze spluw jest ciężkie, skradanie funkcjonuje na słowo honoru…

 

 

Co tu dużo mówić, dostaliśmy Wieśka połączonego z GTA również kilku innymi tytułami. Tak silna aby podsumować Cyberpunk 2077. Zespół, który decydował nowe trendy, zamienia się w plagiatora… A w najodpowiedniejszym razie w autoplagiatora. Bardzo to ciężkie.

 

Cyberpunk 2077 – czy warto kupować?

 

Konia z urzędem temu, kto udzieli zbornej reakcje na to badanie! No, ale sprawdzę to przygotować, taka moja rola! Mógłbym, oczywiście, przejść na łatwiznę i krzyknąć głosem kibola, z biało-czerwonym ogniem w oczach: Polacy, nic się nie stało! REDzi, jesteście świetni, zrobiliście cudowną grę, oraz każde błędy wybaczę Wam, bo Wiedźmin, Kraków i Michał Żebrowski!

 

 

Zapowiedziałem jednak na początku, że właśnie nie zrobię. Bo rzeczywiście istnieje taka, że na Fallouta 76... Tak, dobrze przeczytaliście, porównuję Cyberpunka do Fallouta 76! No a na Fallouta 76 pomstowaliśmy, jak się dało, a Cyberpunkowi chcemy odpuszczać. Oczywiście, ten nowi tytuł jest mnóstwo lepszą grą niż kalekie dziecię Bethesdy, tym chociaż w poszczególnym te dwie sztuki są do siebie łudząco podobne. Narzekam na kwestie ich właściwość techniczną.

A wtedy bez taryfy ulgowej – Cyberpunk 2077 to surowiec, zwłaszcza w grupie konsolowej. Wydawano nam czekać osiem lat na bubel, który ociera się o możliwość grywalności. Co dobrze, przecież lwia część graczy wciąż ma z konsol poprzedniej generacji – ba! zwłaszcza w grupie podstawowej, - a tam pojawia się najwięcej błędów.

 

 

Grafika przyprawia mieszkaniami o mdłości, a klatki przy wszystkiej większej części jadą na łeb na szyję. Na powodzenie w klasach na PlayStation Pro i Xbox One X jest lepiej, jeżeli idzie o optymalizację, tym wprawdzie nawet posiadacze lepszych konsol nie zachowają się przed wszą masą bugów. O możliwości dedykowanej konsolom nowej generacji nic na razie nie można powiedzieć, bo trzeba na nią zaczekać do dawnego roku. Jak długo dokładnie? To niestety przewidzieć, bowiem z pewnością cel będzie brało łatanie obecnych edycji Cyberpunka.

Oraz tych jest właściwie MNÓSTWO. Noszę na zasadzie postacie wijące się w niekontrolowanych spazmach, kawałki obiektów lewitujące w powietrzu, szwankujące ekrany zakupów i sprzęcie, znikające przedmioty, zawodzący autozapis, milknący dźwięk… Osoby również Panowie, Night City nie trzeba palić, ono jedyne się rozpada!

 

 

Jeszcze wcale nie widziałem takiej masy błędów. Niesławny Vampire: The Masquerade – Bloodlines (growe dinozaury pamiętają) był dopieszczonym majstersztykiem w zderzeniu z Cyberpunk 2077. Natomiast nie, nie mówię wcale o zabawnych drobiazgach, które troszkę utrudniają zabawę. Toż po prostu lawina wszelkiej maści niedociągnięć, spod której niewiele odda się zobaczyć.

 

 

Oczywiście, można stwierdzić, iż to wszystko da się załatać (choć nie da się kolejny raz zrobić pierwszego wrażenia), że to wyłącznie kwestie techniczne, że nie jest co histeryzować, że tak właściwie Cyberpunk 2077 jest świetny.

 

 

No właśnie, żarty żartami, tylko coś oczywiście jest z obecnym Cyberpunkiem 2077. Wybierało się nim zachwycić, i potem wyskakuje jakiś błąd, który uniemożliwia dalszą zabawę. Także w takich elementach bardziej wyobrażałem sobie, kiedy ta atrakcja mogłaby robić i dużo kupował w ostatnie, iż ona stanowi ogromna, niż no tego był.

 

 

Miałem raczej wrażenie, że pracuję w kategorię beta, a nawet alfa i łapałem się na pamiętaniu o